Setki ludzi przyszły pożegnać zmarłego profesora Janusza Filipiaka. W Bazylice Mariackiej w Krakowie zjawiły się osoby ze świata biznesu, sportu, a także kibice Cracovii. Wieloletni prezes najstarszego klubu piłkarskiego w Polsce, a także współzałożyciel firmy informatycznej Comarch zmarł w wieku 71 lat. Był członkiem krakowskiego Bractwa Kurkowego, stąd w uroczystościach pogrzebowych uczestnictwo Bractwa ze Starszym Bractwa Zdzisławem Grzelką, Starszym Honorowym Henrykiem Kuśnierzem, królem kurkowym Reginaldem Sas Jaworskim.
Mszy świętej przewodniczył ks. Infułat Dariusz Raś, archiprezbiter Bazyliki Mariackiej, wśród koncelebransów był nasz brat kurkowy ojciec Leon Pokorski (OFM). Do kościoła przybyli ludzie polityki, biznesu i sportu, delegacje z wielu zakątków świata i oczywiście z Krakowa. Był m.in. Michał Probierz, selekcjoner reprezentacji Polski oraz trenerzy i zawodnicy Cracovii. Pojawili się również przedstawiciele innych klubów, m.in. Wisły Kraków.
Na początku uroczystości zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta RP Piotr Ćwik odczytał list prezydenta Andrzeja Dudy. „Odszedł wielki Polak. Człowiek ogromnej wiedzy energii i wielu talentów. Rozsławiał Polskę pracując na wielu zagranicznych uczelniach. Swoją erudycję i umiejętności wykorzystał w biznesie, stworzył potężna firmę Comarch. Stał się legendą rodzimego biznesu” – usłyszeliśmy.
Janusz Filipiak za „wybitne zasługi na rzecz przemysłu informatycznego i działania społeczne” pośmiertnie otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, który odebrała jego żona Elżbieta.
Od godz. 15 na Cmentarzu Rakowickim, w nowej Alei Zasłużonych trwały natomiast uroczystości pogrzebowe. Pogoda, niestety nie sprzyjała, siąpił uporczywy deszcz, szybko nadszedł zmierzch. W trakcie tej części uroczystości głos zabrał Jeremiasz Filipiak, syn zmarłego.
– Tato, byłeś wielkim naukowcem i edukatorem, przekułeś to na sukces w biznesie. Praca była dla ciebie największą wartością, dla wielu byłeś wzorem. Do końca pozostałeś zawodowym showmanem, potrafiłeś cieszyć się jak dziecko, a zaraz miałeś kamienną twarz. Dziękuję ci za lata przygotowań na czas, gdy cię zabrakło.
Swojego ojca pożegnała także Maria Filipiak, córka Janusza Filipiaka mówiąc m.in. -Tato, odpoczywaj. Jak nikt inny zasługujesz, by zaznać spokoju. Twoje życie było takie, że podobne dzieją się częściej w filmie niż w rzeczywistości. Jesteś moim bohaterem.
Wśród składających wieńce i wiązanki kwiatów na grobie śp. Janusza Filipiaka była reprezentacja Bractwa Kurkowego z królem kurkowym Reginaldem Sas Jaworskim, królem kurkowym AD 2013 Tadeuszem Rysiem, marszałkiem Tomaszem Cichoniem i ceremoniarzem Jackiem Czepczykiem.

Kazanie wygłoszone na pogrzebie śp. profesora Janusza Filipiaka

Dziś, w pięknej bazylice Mariackiej w Krakowie, spotykamy się w jedności, aby pożegnać naszego drogiego profesora Janusza. Wielu ludzi realizowało swoje pasje, znajdowało swoje inspiracje w tym wnętrzu jakże symbolicznym, opowiadanym przez legendy Krakowa o hejnale, o dwóch braciach budujących wieże, o żółtej ciżemce. Do biskupów fundatorów Iwo Odrowąża, Nankera, dołączyli w 800 latach historii, pasji budowania wspólnoty miasta i upiększania kościoła farnego m.in. mieszczanie Wierzynkowie (prezbiterium), rzeźbiarz Wit Stwosz (ołtarz i krzyż), ksiądz-lekarz Jacek Łopacki (barokizacja), artysta Jan Matejko (polichromie). W XXI wieku również i Ty, drogi Januszu, swoimi decyzjami wraz z Comarchem i niejednokrotnie osobiście, dołożyłeś cegiełkę uczestnicząc w projektach muzycznych – koncertowych i wspomagając hojnie budowę nowego organowego instrumentu tego kościoła, który pochodzi z warsztatu austriackiej firmy Rieger. Stąd witamy Cię tutaj jak w domu, pamiętając serdecznie Twoją troskę o dziedzictwo, rzeczywiste zaangażowanie społeczne biznesu oraz wkład w rozwój wartości i metafizykę tego miasta, z którym byłeś związany od studiów. Tutaj dojrzały Twoje pasje.

Informatyka była Twoją pasją na pewno. Zgłębiałeś ją. Byłeś nie tylko zdolnym studentem i nauczycielem akademickim, ale także mentorem dla wielu młodych talentów, którzy pod Twoimi skrzydłami stawali się ekspertami. Telekomunikacja i informatyka zawiodły Cię do najodleglejszych zakątków świata, a twórcza wymiana myśli z wieloma ośrodkami naukowymi i przemysłowymi dynamizowała Twoje działania. Od 1976 r. pracowałeś w Instytucie Informatyki i Automatyki Wydziału Elektrotechniki, Automatyki i Elektroniki AGH. Jako 39-letni naukowiec, w 1991 r. otrzymałeś z rąk prezydenta Lecha Wałęsy tytuł profesora. W Australii na Antypodach przyzwyczaiłeś się do pracy w reżimie kooperacji uczelni z przemysłem i biznesem. Ten model powtórzyłeś w Polsce. W 1993 r. razem z żoną Elżbietą założyliście Comarch jako start up, ale również jako firmę rodzinną. To zawsze podkreślałeś.

Pasją Twoją stał się też biznes pojmowany jako ciężka praca. Ale chodziło najbardziej o jej wątek humanistyczny. Budziłeś się wcześnie rano. Zazwyczaj o 5:00. Odpowiadałeś na setki e‑maili, aby wszyscy zajmowali się jak najszybciej współtworzeniem dobra. Czuwałeś on-line, pomny na różne strefy czasowe, w których pracują oddziały firmy na całym świecie. Potem, około 9:00, udawałaś się na spotkania. Twierdziłeś, że to już był relaks. Co najważniejsze było dla Ciebie w tak szeroko zakrojonym biznesie? „Ludzie. – opowiadałeś — I dlatego trzeba o nich dbać”. Pytany o ewentualną sukcesję w Comarchu nie ukrywałeś, że, zarządzanie tak dużą grupą to ciężki kawałek chleba. „Trzeba się nieźle naharować i są chwile kiedy zastanawiam się, czy chcę na taką przyszłość skazywać moje dzieci” – mówiłeś, a te słowa zostają nam jak memento na godzinę ostatniego pożegnania. Nie ceniłeś zbytnio operacji na rynkach kapitałowych i bogacenia się w ten sposób. Pod tym względem byłeś trochę – tak mówiłeś o sobie – jak „średniowieczny Kościół katolicki, który zabraniał pożyczania pieniędzy na procent i karał za lichwę” („Dlaczego się udało”). Comarch zostawiłeś w rękach akcjonariuszy, wśród nich najważniejszą rolę pełnią najbliżsi, najważniejsi w Twoim życiu. To ważne świadectwo zostawiasz nam dzisiaj. „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie…” (Rz 14).

Pasjonowałeś się i dzieliłeś się wiedzą, innowacjami z dziedziny zarządzania. Zarządzanie Comarchem było pasją Twojego życia i bazowało na głębokim zrozumieniu zasad działania systemów naturalnych. Widziałeś je ważniejszymi od analizy SWOT. I to paradoksalnie – jak mniemam – była Twoja droga do odkrywania wiary osobistej, w której dyskretnie uczestniczyłem i zaświadczam o niej publicznie, np. o czytaniu Pisma Świętego i przyjmowaniu przez Ciebie sakramentów świętych. Wiedziałeś i wykładałeś innym, że „system naturalny jest elementem składowym jednego lub więcej systemów nadrzędnych. To był bardzo mocny aksjomat prowadzący w konsekwencji do uznania bytów transcendentnych” („Zasada reaktywnego działania — zarządzanie złożonością”).

Pasją Twoją był niewątpliwie sport, co przemieniło się w zaangażowanie w Cracovię. Od 2004 roku byłeś jej prezesem w spółce akcyjnej. W tym czasie piłkarze Cracovii zdobyli Puchar i Superpuchar Polski, czyli pierwsze klubowe trofea od 1948 roku. Klubową gablotę wzbogacili hokeiści, którzy siedmiokrotnie zdobywali mistrzostwo Polski, puchar Polski oraz najcenniejsze trofeum – europejski puchar kontynentalny. Napisałeś tak: „Zacząłem czytać o Cracovii. Zauroczyła mnie swoją historią. Tym, że mimo przeróżnych zawirowań historycznych, które rwały ciągłość rozmaitych instytucji w Polsce, ona wciąż istniała – jako najstarszy klub piłkarski, założony w 1906 roku. Tym, że zachowała mnóstwo pamiątek i zdjęć z różnych okresów, co świadczyło o szacunku do historii Cracovii” („Dlaczego się udało”). Ale zostawiałeś jakby metodologicznie największe sukcesy sportowe na potem, aby je chyba obserwować jako śp. Prezes. Kochałeś Cracovię. U początku 2005 roku spotkałeś się z papieżem w Watykanie właśnie w kontekście wiary i sympatii do białoczerwonych barw klubu. To było inspirujące.

Poszukiwałeś ciągle wartości dodanej. Nikt z nas się nie spodziewał, że po wybudowaniu nowego domu, detalicznym jego umeblowaniu i wyposażeniu odejdziesz tak szybko i prozaicznie. Ale powtarzasz nam dzisiaj za ewangelią: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci; aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze” (Łk 12). Bo choć narzekamy tu i tam na Kościół jako instytucję zbytnio klerykalną, to nie możemy przecież narzekać na słowa Jezusa. One objawiają nam życie jako drogę do oczekującego nas Pana dziejów. Alfa i Omega to przecież starożytne znaki chrześcijan, symbole wszechmogącego Boga jako Stwórcy i Tego, który wszystko dopełnia. Dziś przy Twojej trumnie stoimy pokorni i Jemu wskazujemy Twoje znaczne dokonania. Niech one i miłosierdzie Boże dadzą Ci awans najważniejszy, ten do wiecznej krainy.

„Nauka daje nam Wiedzę, a wiara daje nam Sens. Zarówno Wiedza jak i Sens są niezbędnymi warunkami godnego życia. I jest paradoksem, że obie te wartości często pozostają w konflikcie w naszym świecie” (prof. Michał Heller). Rzeczywiście, zazwyczaj dialog między nauką a wiarą przypomina rozmowę dwóch głuchych. Profesorze, u Ciebie nauka i wiara spotykały się w kościele Mariackim. Dziękujemy Ci za wszystko, czego nas nauczyłeś, za bogatą spuściznę, w której bierzemy udział, za dzień jutrzejszy Twojej rodziny, Comarchu oraz Cracovii. Pozostawiłeś coś dla nas wszystkich. To Ci się po prostu udało. Z pasją i wysoko podnosiłeś naukę, technologię na nowy poziom, tam, gdzie się pojawiłeś, dbałeś o jakość, o piękną sztukę i architekturę, gromadziłeś ludzi wokół wartości w firmie i w sporcie, poszukiwałeś wiary osobistej, a nie tłumnej. I Tobie po prostu to się udało. Spoczywaj w pokoju wiecznym. Amen.

/ks. inf. Dariusz Raś/