Uczestnicy uroczystości zgromadzili się na cmentarzu Rakowickim, gdzie znajduje się zbiorowy grób ofiar pacyfikacji. Po złożeniu kwiatów i zapaleniu zniczy uroczystości przeniosły się na Dąbie. W kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika odprawiona została msza święta w intencji zamordowanych. Przewodniczył jej kard. Stanisław Dziwisz, metropolita senior, Honorowy Brat Kurkowy, a kazanie wygłosił ks. prof. Jacek Urban.

Po nabożeństwie zebrani przeszli pod pomnik na miejscu zbrodni, w sąsiedztwie kościoła. Tu w asyście Wojska Polskiego, odbył się apel pamięci, a kompania honorowa WP oddała salwę. Kwiaty i znicze złożyli m.in. przedstawiciele rodzin pomordowanych, a także parlamentarzyści: posłanki Katarzyna Matusik-Lipiec i Aleksandra Kot, poseł Dominik Jaśkowiec, w imieniu wojewody wiązankę złożył Marcin Tatara, pełnomocnik ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, a także prezes krakowskiego IPN Filip Musiał, a w imieniu Bractwa Kurkowego Tomasz Cichoń, marszałek Bractwa z roku 2023.

Przewodnicząca Dzielnicy II Grzegórzki Monika Firlej zaprosiła następnie wszystkich do sali parafialnej. Senator RP Kazimierz Wiatr, mieszkaniec Dąbia, wspomniał swoje młodzieńcze lata i spotkania z wieloma żyjącymi jeszcze świadkami pacyfikacji. Podczas krótkiej prelekcji o historii Dąbia, szczególnie o wydarzeniu sprzed 80. laty opowiedział Tomasz Szczepanik, nauczyciel historii.

W zimowy poranek 15 stycznia 1945 roku, na trzy dni przed wejściem do Krakowa wojsk sowieckich, okupujący jeszcze Kraków Niemcy przeprowadzili mord na mieszkańcach Dąbia. Prawdopodobnie władze niemieckie obawiały się wybuchu w Krakowie powstania na wzór tego, które miało miejsce w Warszawie, postanowiły więc zastraszyć ludność Krakowa dokonując pacyfikacji Dąbia. Rankiem 15 stycznia na teren osiedla wjechały niemieckie wojskowe ciężarówki, żołnierze i żandarmi chodzili od domu do domu, wypędzając kolejno mieszkańców. Niemcy nie działali na oślep, mieli szczegółowe listy mieszkańców. Były to na ogół rodziny osób zaangażowanych w działalność podziemną i aresztowanych podczas wcześniejszych pacyfikacjach. Większość legitymowanych 15 stycznia mieszkańców Dąbia była odprowadzana do „Baru Rybackiego”, gdzie jak się później okazało, znajdował się punkt dowodzenia operacją. Do południa trwały przeszukania domów i zabudowań w poszukiwaniu osób, które znajdować się miały na liście przywiezionej z ul. Pomorskiej przez funkcjonariuszy niemieckiej policji bezpieczeństwa.

Około południa przyjechały ciężarówki z 28 więźniami z więzienia przy ul. Montelupich. Partiami wyprowadzano kolejne grupy w stronę wału, gdzie po położeniu się na ziemi były one rozstrzeliwane (dających jeszcze oznaki życia dobijano). Po zastrzeleniu przywiezionych, Niemcy przystąpili do egzekucji wybranych 52 osób zatrzymanych w „Barze Rybackim”.

W sumie Niemcy chcieli zgładzić tego dnia 80 osób. Jedna jednak ocalała. Był to Jan Hajduga (zatrzymany 8 stycznia pracownik firmy „Johann Hamerski” i mieszkaniec Dąbia), który postrzelony w głowę udawał zabitego, a po odjeździe Niemców wrócił do domu i ukrywał się do końca wojny. Niemcy odjeżdżając polecili, by do godz. 18 zamordowanych pochować we wspólnej mogile, bo w przeciwnym razie spalą osiedle. Mieszkańcy Dąbia w 30 stopniowym mrozie wykopali grób.
18 stycznia 1945 r. wojska sowieckie wkroczyły na Dąbie od strony zamarzniętej Wisły. Dopiero wtedy możliwa była ekshumacja ofiar zbrodni i uroczysty pogrzeb na cmentarzu Rakowickim w dniu 9 lutego 1945 r. W uroczystości tej uczestniczyły tysiące krakowian.

Mimo upływu lat pacyfikacja Dąbia wciąż żyje w pamięci mieszkańców Krakowa.